autor:
nazwa/adres bloga:
data utworzenia:
2010-04-23
blog czytało: 1207125
wpisów: 98
komentarzy: 122
budynek:
wolnostojący, parterowy z poddaszem użytkowym bez piwnicy, garaż: 1-st. bok
technologia
technologia murowana bloczki gazobetonowe
miejsce budowy:
zachodniopomorskie
|
|
ARCHIWUM2011 majFajnie. Ulubione słówko specjalistów od poprawności językowej. Ponoć mówi o wszystkim i o niczym. Ale żadne inne nie oddaje tak zrozumiale i dokładnie stanu opisywanego przedmiotu :) Fajnie zrozumiałe jest wszędzie, od morza aż po szczyty gór! Więc mieszka się fajnie, a nawet bardzo fajnie. Za płotem brodzą bociany w poszukiwaniu śniadania, biegają grupki saren z białymi odblaskami na pupach ;) , przebiegają dziki (!) Nie wspominam już nawet o pospolitych ptaszkach, o których istnieniu nie miałam pojęcia- rudziki, wilgi, pliszki. Wszystkie one ochoczo biegają co rano po naszym ogrodzie. Pachnąca kawa i horyzontalne okno w kuchni to zestaw doskonały. Można obserwować bez końca. Od przeprowadzki minęły już trzy tygodnie, a wydaje mi się, że trzy dni. Wszystko ostatnio jest na "3". Nawet urodziny, które obchodziłam kilka dni temu też były ... 33-cie. W nowym domu, o numerze 33. Magia :) (..) Mąż oderwał mnie od komputera na kilka godzin, ale wracam, kontynuować swe rozpoczęte "dzieło" . Tak więc mieszkamy. Nie było mnie na blogu ponad miesiąc i nawet nie wiem, kiedy to minęło. Przeprowadzka była (i nadal jest) koszmarem. Chyba każda. U nas odbywało się to w miarę cywilizowanych warunkach, tzn. bez wielkiego ciśnienia, jakie mają ci, którzy muszą na przykład zwolnić lokal nowym nabywcom. Już od dłuższego czasu Mamusia gromadziła mi skrzętnie pełnowymiarowe kartony, więc mieliśmy z czym 'zaatakować' mieszkanie. Ale w związku ze wspomnianym brakiem bata nad głową, przeprowadzamy się leniwie, z doskoku zwozimy rzeczy zgodnie z hierarchią niezbędności do życia. Właśnie. Gdy tak pomieszkałam tydzień w Bażancie , mając pod ręką tylko najpotrzebniejsze przedmioty, stwierdziłam.... po jaką cho..robę mi te wszystkie pozostałe, pieczołowicie zbierane latami akcesoria? Całkiem wygodnie i z oddechem żyje się bez tych 'udogodnień'. Tylko co z tym wszystkim począć, skoro kiedyś było takie "niezbędnie niezbędne"? Póki co wykiprowuję rzeczy na strych i pod koniec roku zacznę z nich wystawiać aukcje internetowe... Jaka szkoda, że nie ma u nas tradycji wyprzedaży garażowych. Uzbierałabym chyba na nowy samochód :) Nowy dom jest więc dla nas sytuacją ze wszech miar oczyszczającą. Nabraliśmy dystansu, zaczynamy rozumieć , co jest dla nas w życiu ważne. Nic innego, tylko wiek średni, jak amen w pacierzu :) Kuchnia. Drogie Panie, o takiej kuchni marzyłam. Przestronna, pojemna, po prostu cudna :) Już nie będę się rozpisywać o rewelacyjności systemu Ikea, bo jeśli się ma możliwość przywiezienia takiej kuchni z jednego ze sklepów I. oraz sprytnego męża/chłopa/konkubenta/sąsiada/szwagra/listonosza , co to młotka i wkrętarki się nie boi, to nie ma lepszego rozwiązania . Nasza kuchnia, w całości ( bez agd) kosztowała nas niespełna 12 tys.zł. A jest ogromna. Ilość szafek zapiera dech w piersiach a metry bieżące blatu wystarczyłyby do lądowania Air Force One :) Całość chodzi jak w zegarku, miód malina, szufladki z amortyzatorami zwalniają bieg tuż przed zamknięciem ( Szanowny wzdycha, że nie może sobie porządnie trzasnąć drzwiczkami z 'nerwa' ;) ) Kosze druciane pięknie jeżdżą po rolkach, szafy cargo to szczyt wspaniałości, narożne karuzele na garnki w całości wyjeżdżają z szaf... Genialne. W efekcie wybraliśmy fronty Stat. Podobno są najpopularniejszą kuchnią w Europie, więc przystaliśmy do statystyk. Właściwie od dawna podobała mi się ta kuchnia , lecz Mąż kręcił nosem, że jest babcina.. W sukurs przyszła mi jednak promocja :) Sieć obniżyła cenę tych frontów. Dodatkowo dzięki lojalnościowej karcie Ikea Family, kupiliśmy uchwyty do szafek w rewelacyjnej cenie- 1 zł za komplet, miast 30zł.. Szanowny aż kipiał z radości, że zostawimy mniej dukatów ( a raczej zaraz pobiegł "na sklep" wybrać stół, na jaki udało nam się "przyoszczędzić" na promocyjnych cenach kuchni). Tyle więc z jego wymarzonej nowoczesności, kubistycznych uchwytów ze szczotkowanej stali i wypolerowanych na wysoki połysk frontów! Jest swojsko, rustykalnie, w odcieniu kremowej bieli. Tak, jak po cichutku marzyłam ja :) Wygląda to mniej więcej tak. Krzeseł jeszcze się nie dorobiliśmy, więc zwieźliśmy starocie z mieszkania :) Docelowo planuję takie w kolorze stołu, czyli szarobrązowe. Wnikliwe oczy wypatrzą zapewne piękne wgniecenie w dolnych drzwiach lodówki. To efekt żywiołowej działalności firmy kurierskiej. W rezultacie miesięcznego szarpania się z reklamacją u sprzedawcy- potentata w internetowej sprzedaży agd-rtv, ugraliśmy 700 zł rabatu, za które kupiliśmy mikrofalę do zabudowy w słupku. I już wgniecenia nikt nie widzi :) W końcu jak shabby, to shabby. Po całości.
Tak więc piekę, smażę, mieszam, gotuję na parze. Jak szalona. Ale w taakiej kuchni to czysta przyjemność. Jest miejsce, jest zmywarka, jest konkretny piecyk elektryczny ( dotychczas zmagałam się z gazowym, bez regulacji temperatury, którą ustawiało się 'na oko' wielkością niebieskiego płomienia w miejskim gazociągu) . W ostatnich tygodniach wyrobiłam swoją pięcioletnią normę w wypieku ciast. Na Wielkanoc wykonałam od A do Z pierwszego w życiu makowca! Takiego makowca-makowca, zawijanego, drożdżowego, z posypką z migdałów i orzeszków. Sama przecierałam oczy ze zdumienia, że to przypomina ciasto :) Muszę trochę wyhamować, bo Bażant niechybnie przysporzy nam dodatkowych 20 kilogramów per capita!
Na ścianie komina (od strony hallu, oczywiście :) ) zawiesiliśmy wypatrzone w Ikea pomarańczowe lustro. Jest równie wielkie. 190/100 cm. Robi niesamowite wrażenie na gościach :) Pięknie komponuje się z widocznym w tle kuchennym 'opłytkowaniem' nad blatem. Wychodzący z dolnej łazienki ma na wprost odbicie swojej sylwetki. Kontrola wizerunku musi być, co by sprawdzić właściwe położenie rozporka :)) Ognisko domowe zostało właściwie oznakowane drewnianymi literami 3d, żeby nikt nie miał wątpliwości, gdzie dom jest i jego ciepło ;)
Zaczątek gabinetu na parterze już jest. W oknach w całym domu zamontowaliśmy plisy. Wspaniały patent. Sprasowana w harmonijkę tkanina, dwie listwy prowadzone góra-dół na gumko-sznurkach. Można sobie to ustawić w każdym punkcie okna, w zależności od położenia irytujących promieni słonecznych :)
A z zewnątrz... Opakowanie ze styropianu i wstrzymanie prac. Panowie Budowlani pracują na innych , niecierpiących zwłoki, budowach. Czekam więc na przestój technologiczny, podczas którego wrócą na nasze podwórko... Mam tylko nadzieję, że zapowiadane na połowę maja upały nie pokrzyżują nam elewacyjnych planów. Wszak wczoraj nasz termometr zanotował MINUS 6 st.C (!) i nasze młodziutkie czereśniowe drzewka z całym ich ukwieceniem szlag trafił.. Nasze, naszymi, małe są z nich przedszkolaki. Ale sąsiad przez drogę, od lat parający się olbrzymią czereśniową uprawą ( ożywia nasz widok z frontowych okien genialnie ukwieconym sadem aż po horyzont), palił podczas minionych nocy kilkanaście ognisk, żeby ogrzać dymem biedne drzewka. Życie.
Justyna 04.05.2011, 14:35
Tytuł: kuchnia
Jagodzianko błagam o zdjęcie kuchni :) pozdrawiam Justyna 04.05.2011, 21:27
Tytuł: Piękna
Poprostu piękna... :) meg 12.12.2017, 09:45
Tytuł: okno
mysl;e nad takim oknem horyzontalnym w kuchni. czy nie daje za malo swiatla? i jakie ma Pani jego wymiary? ARCHIWUM WPISÓW |
Serwis jagodzianka.mojdomdlaciebie.pl korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika (w szczególności z wykorzystaniem plików cookies). Zgoda wyrażona na korzystanie z tych technologii przez jagodzianka.mojdomdlaciebie.pl lub podmioty trzecie w celach związanych ze świadczeniem usług drogą elektroniczną może w każdym momencie zostać zmodyfikowana lub odwołana w ustawieniach przeglądarki. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka dotycząca cookies