Zobacz nasz kanał na YouTube
naglowek_bazant2_small.jpg
autor:
nazwa/adres bloga: 
data utworzenia: 
2010-04-23   blog czytało: 1190403   wpisów: 98   komentarzy: 122
 
budynek: 
wolnostojący, parterowy z poddaszem użytkowym bez piwnicy, garaż: 1-st. bok
technologia 
technologia murowana bloczki gazobetonowe
miejsce budowy: 
zachodniopomorskie
projekt:
 

LOGOWANIE

Login:
Hasło:
Statystyki mojdomdlaciebie.pl
Liczba blogów:
226
Liczba postów:
2031
Liczba komentarzy:
3085
Aktualnie zalogowanych:
0
 
 POPRZEDNIA
[1]   ...   [11]   [12]   [13]   STRONA 14   [15]   [16]   [17]   ...   [20]
NASTĘPNA 
tytuł: Cegła waży kilogram i pół cegły. Ile waży cegła?...
18.01.2011, 14:13
 


Zmiany, zmiany. Instalacja elektryczna jest spięta, w każdym
pokoju z sufitu zwisa smętna żarówka , mamy tymczasowe włączniki ( Pan Elektryk
się postarał i są bardzo bardzo przyzwoite, a nawet srebrne ;) ). Aktualnie
"kładzie się" instalacja hydrauliczna, piec do kotłowni zamówiony i
jest "w drodze". W najbliższym czasie nasi Chłopcy ;) przygotują
podłogę pod posadzki, tzn. rozłożą ogrzewanie podłogowe i styropian, gdyż na
sobotę mamy umówioną ekipę do wylewek. Po weekendzie będzie można stąpnąć sobie
po gotowej podłodze i rozejrzeć się, jak to wszystko wygląda- jaka jest
wysokość okna w kuchni, ile jest do sufitu itp. Teraz , bez posadzek ,
proporcje są nadal zachwiane. W przyszłym tygodniu wejdę do Bażanta jak do
developerki, tzn. wszystko będzie już gotowe na aranżacyjne
"pieszczoty", tzn. okładziny i farbki. Grrrrrrrrrrrry, to tygryski
lubią najbardziej...!


 Bardzo dużo nowości pojawiło się na naszej budowie, a
właściwie już powinnam pisać "w naszym domu". Kupiliśmy kominek.
Oczywiście nie taki, jaki sobie planowałam ( o, naiwności niewieścia
!)  Szanowny Mąż przekonał mnie, że moja koncepcja kominka "na
trzy strony" sprawdzi się jedynie przy założeniu używania go raz do roku,
przy okazji Bożego Narodzenia.. A skoro Szanowny Małż ( takie piękne określenie
podchwyciłam ostatnio w sieci) ma zamiar zrobić kotłownię w salonie i niczym
sterany górnik dorzucać szczapę za szczapą, przez co ewidentnie i wymiernie
odciąży pracę pieca z garażu, to "mój" kominek się nie nadaje.. Bo
wytłumacz mi kobieto, jak ja oprę wielkie ciężkie kłody o te twoje szybki...? 


Więc stanęło na kominku z jedną szybą, czołową. Ale nie mogłam
się zgodzić na przeciętność czyli wkład z marketu. Postawiłam warunek- szukamy
kominka horyzontalnego, co by podtrzymać "rysunek" kuchennego okna.
No i zaparł się i znalazł . Ja obszukałam pół Polski, a Mąż usiadł do komputera
na pół godziny i znalazł.. I do tego ... na przeciwnym końcu miasta! Producenta
mamy pod nosem, a my szukamy hen w kraju. Hmmm. Okazuje się, że firma produkuje
do Niemiec, a polski rynek jest "na dokładkę". Kupiliśmy więc
kominek, stalowy, z wkładem z wermikulitu. Jest to taki patentowe tworzywo
odporne na mega wysokie temperatury a równocześnie.. miękkie jak okładzina z
korka! Niezły to wynalazek. Podobno nie ulega uszkodzeniu, lecz gdy po kilku
latach będziemy chcieli wymienić ( bo się okopci) , to komplet wkładu do
naszego pieca kosztuje całe 80 zł :) Pan dotnie nam z rolki i sobie wymienimy.
Fajnie :)


 Przy okazji kominkowego zakupu dokształciłam się w tej
dziedzinie, wiem na przykład, że piece stalowe są o wiele bardziej ekologiczne
niż wkłady żeliwne, dlatego Niemcy w większości kupują właśnie stalowe kominki.
Dowiedziałam się też, że wkład stalowy ma mniej ubocznych produktów spalania (
mniej popiołu do wygarniania), że stalowy dłużej się rozgrzewa od żeliwnego,
ale za to dłużej trzyma ciepło. Nasz kominek dodatkowo wyposażony jest w deflektor i szyber, bo mamy niezły cug w kominie. Jak widać na załączonym obrazku, ten model kominka jest dedykowany do DGP , co Mąż skrzętnie wykorzysta Dystrybuując Gorące Powietrze na poddasze. Podobno najlepsze efekty uzyskamy "zaciągając" powietrze w całej komory kompensacyjnej, a nie przez podłączenie bezpośrednie rur do bocznych czopuchów. Pożyjemy, sprawdzimy.


Nowe wypiera stare:


DSC00869.JPG


DSC_7286_1.JPG


wysokość usytuowania kominka jest nieprzypadkowa, chciałam,żeby był podciągnięty jak najwyżej umożliwia to przyłączenie do komina. po wylaniu posadzek ocenimy, czy jeszcze go podnieść 


DSC_7293.JPG


Sam kominek- bajka. Działa jak Mercedes. Wygląda jak Volvo.
Grzeje jak bolid F1 ;)


 Pięknie pracuje, szyba jest czysta ( Pan Sprzedawca
powiedział, że ze względu na to, że szyba jest tu niska, będzie dużo czystsza,
niż w kominku z wysoką szybą, podobno to jakieś prawo fizyki jest, czy cóś.. ;)
)


No i najważniejsze- kominek jest wręcz dedykowany do naszej
ściany kominowej- jest szeroki na jej rozpiętość, jakby zrobiony dla nas na
miarę :)


Wracam
z tej dalekiej wycieczki sentymentalnej do tytułu dzisiejszego wpisu. Otóż zdarzyło
się tak , że uległam kolejnej inspiracji. Nota bene po latach małżeńskiego
marazmu nie podejrzewałam swojego zimnego serca o takie porywy. W trakcie tej
budowy bije jak szalone, co rusz rozgrzewane nową miłością do kolejnych
materiałów budowlanych :) Tym razem trafiło mnie strzałą Amora w pewnej
hurtowni, której Szanowny Małż nigdy, ale to nigdy nie odwiedza. Powiedzcie,
czy nie dzieje się tak w życiu, że znajdujecie się w określonym miejscu o
określonym czasie, bo TAK MUSIAŁO BYĆ.. ? I mam głębokie przekonanie, że stało
się tak w tym przypadku. Tego dnia robiłam Mężowi tzw. ogon ( hmm, jak się
wczytać raz jeszcze w to zdanie, to można je opacznie zrozumieć..;) ) , czyli
po prostu dokleiłam się do siedzenia pasażera i towarzyszyłam mu , ignorując jego
rosnące poirytowanie moim oddechem na plecach. Zatargałam się więc i do tej
hurtowni, gdzie Mąż dotarł w poszukiwaniu jakiegoś elementu nie do kupienia gdzie indziej.
Rozejrzałam się leniwie dokoła i zawiesiłam wzrok na stojaku z broszurami- edukacji nigdy za wiele. Wytargałam pod pachą kilka tomików tej budowlanej poezji z nurtu reklamowego ;) i pojechaliśmy.
I tak oto pokrótce opisałam swoją drogę do ... cegły klinkierowej CRH :)


Wpadła
mi w oko cegła o wdzięcznej nazwie Rustika. Jest to cud nad cudami. Każda
cegiełka jest inna, jakby formowana ręcznie. Ogromną ozdobą są
"postarzenia" tej cegły- żużlowania, naloty. Ma piękne spektrum barw,
a kolorami podstawowymi są przenikająca się srebrzysta szarość i ognisty
pomarańcz. Coś w sam raz dla nas! Początkowo mój zachwyt kierował się ku 'starszej siostrze' Rustiki- ku cegle Antika. Jest ona jeszcze bardziej stylizowana, ale na ekspozycji "na żywo" okazała się zbyt "brudna" dla nas, jak naprawdę zmokły, zmurszały mur z czasów opisywanych w Mitologii ;) Antika ma jeszcze wyraźniejsze postarzające sznyty, takie powiedziałabym wręcz- wybroczyny. Ale dla moich domowych facetów wyglądają one jak cyt. ropiejące strupy... Fuj. Dlatego będzie "łagodniejsza wersja"- Rustika. Ona też ma gdzieniegdzie "ropiejące strupy" ;) ale na szczęście chłopy nie przyglądali się dokładnie wystawce ;) He he. Będą mieli smakowitą niespodziankę.


 Z początku zobaczyłam Rustikę jako cokół domu,
gdyż występuje ona jako "połówka" i można ją wykorzystać właśnie w
taki sposób.


Następnie
przyszło kolejne natchnienie i dziś wiem, z jakiego materiału wzniesiemy murek
w kuchni, który będzie oparciem dla wyspy i dla stołu ( od strony salonu). Ta
cegiełka jest przepiękna, wygląda jak  z rozbiórki ;) Jednym słowem czysta
esencja shabby chic ;) Jako, że jest to materiał piekielnie ciężki - 4kg100g/ szt. (!) , musimy wymurować specjalny fundament w obrysie obu murów, tego w kuchni i ścian spiżarki. Jakie to szczęście, że wpadłam na tę cegłę jeszcze przed ułożeniem styropianu i wylaniu posadzki.... :)) 


CRH Klinkier, wzór RUSTIKA: 


rustika_crh.jpg


Okazało
się jednak , że nie możemy kupić potrzebnej na murek ilości cegieł, gdyż
producent " nie rozpaletowuje" tego produktu. Tak brzmi wersja
oficjalna hurtownika, a prawda leży raczej gdzieś na półce z napisem
"ekonomia sprowadzania paru cegieł dla klienta". Dlatego też, widząc
swoją niemoc wobec mojego wszechogarniającego napalenia na ten klinkier, Mąż
skapitulował i zgodził się zamówić paletę. Z "nadmiaru" cegieł
rustika wzniesiemy ściany spiżarni pod schodami. Wyjdzie to niewiele drożej od
planowanych bloczków gaz-bet, które trzeba przecież jeszcze otynkować i
pomalować. A efekt będzie zniewalający! Dodatkowo klinkier wypalany przecież z
gliny reguluje mikroklimat, co jest "wartością dodaną" dla spiżarni.
Usytuowana na północnej, chłodnej elewacji i wymurowana z tak szlachetnego
budulca o doskonałych parametrach regulacyjnych. Jak dla mnie- rewelacja.


Już
widzę te jaśniutkie gresy na wysoki połysk odbijające ów nieregularny mur ze
"starej" cegły. Mmmmmm :)


Na
cokoły domu zamówimy Rustikę połówkową. Jako że nasze ławy fundamentowe mają
metr szerokości (!) na wiosnę odkopiemy troszkę wokół domu i na ławie zbudujemy
z tej 55 milimetrowej cegiełki piękny cokolik. Cegła łączy dwie barwy- szarość
i rudy. Takaż będzie elewacja. Dom będzie szary, garaż- rudy. Cokół będzie sprawiał wrażenie starego , poniemieckiego. Pięknie wkomponuje się w otoczenie wsi, w naszym sąsiedztwie stoi kilka baaardzo starych budynków z czerwonej cegły. I nasz Bażant- jakby nowy, a równocześnie..czyżby wzniesiony na germańskich fundamentach? ;) Jeśli uda nam się ta "przedwojenna stylizacja"  podwalin domu, powinniśmy zostać odznaczeni przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, a już na pewno docenieni przez Gminnego Urbanistę ;)  Byle do wiosny. Coco Jumbo i do przodu!


 Post scriptum


Ech, ci marketingowcy! Katalog z wybraną przeze mnie cegłą , wydany na ekskluzywnym papierze, pręży się do mnie z blatu stołu i zachęca stylizowanym napisem na okładce: Klinkier DLA KONESERÓW". Mniam. Ależ czuję się połechtana ;) Ja- koneserka :))  Od dziś : Pani von Jagodzianka ;) 






 
 
tytuł: bażancie portfolio
18.01.2011, 22:59
 

Dziś mam w kalendarzu Dzień Dobroci. Dodaję całe multum zdjęć z naszego Bażanta. 


układanie instalacji w dolnej sypialni:


DSC_7290.JPG


...i w pokoju Dziecięcia ( zaczątek grzejnika ): 


DSC_7309.JPG


łazienka na parterze ( miałam takie piękne tynki, jak z obrazka, a brutal z młotem udarowym, mianujący się hydraulikiem,  zrobił mi ze ścian jesień Średniowiecza.. zadałam Mężowi pytanie:"dlaczego najpierw tynki, a po nich instalacje wodne, a nie na odwrót?" Odpowiedział: zniszczenia na tynkach naprawię, a nie zniosę , kiedy tynkarze uszkodzą mi instalację swoją ogromną maszyną. Ot i kalkulacja!.. ) : 


DSC_7339.JPG


kuchnia: 


DSC_7344.JPG


duma Męża- umieszczony pod schodami rozdzielnik ogrzewania podłogowego..czy jakoś tak.. ;)  , czyli druga "dziecinka" zaraz po ukochanym aucie:


DSC_7347.JPG



obniżony sufit w hallu- ukryte podciągi : 


DSC_7343.JPG


wlot wentylacji w kuchni- dolna dziurka ;)  to miejsce podłączenia pochłaniacza ( ukryte w szafce wiszącej), górny otwór to kratka wentylacyjna nad szafkami ( dalsza część tych kanałów pnie się przez strop,  w ścianie oddzielającej pokój Dziecka od klatki schodowej, następnie w ślepym pułapie przyłączone są one do kominków wentylacyjnych w dachu- jak tak nad tym pomyśleć, to pięknie nam się udało "pokumać",  żeby wszystko pochować w ścianach i żeby nie mieć równocześnie żadnych "bułek" , uskoków, występów etc. Da się? Da się!) :


DSC_7349.JPG


zaczątek ramp świetlnych w salonie i w kuchni- w nich schowamy taśmy led, które będą świecić  ciepłym światłem ( żadnym uchroń-panie- niebieskim, brrr) w dwóch  "kwadratach" . Linia podziału jest na wysokości słupa pomiędzy oknami na taras:


DSC_7345.JPG


wytynkowana wnęka na lodówkę: 


DSC_7348.JPG


"fundament" na murek z cegły Rustika oddzielający kuchnię od salonu: 


DSC_7336.JPG


takiż sam obrys fundamentu pod ściankę spiżarni pod schodami murowaną z Rustiki: 


DSC_7335.JPG


górna łazienka- ścianka vis a vis wejścia jako oparcie dla wanno-kabiny i piękne półeczki na kaczuszkę do kąpieli ;)  : 


DSC_7324.JPG


przyłącze do pralki pod skosem: 


DSC_7321.JPG


ściana "bardzo ważnych czynności życiowych" czyli przyłącze dwóch umywalek, kibelka i bidetu ( zapewne wielu z Was zastanawia się, dlaczego w miejscach strategicznych płyta jest biała, a nie zielona.. :) wynika to z tego, że mieszamy dwóch producentów, a jeden z nich robi wodną w białym kartonie, więc wszystko jest ok- płyta aqua pokrywa całą strefę narażoną na zamoknięcie) : 


undefined


ścianka, za którą ukryjemy suszarnię i brudnik- kosze na pranie i suszarkę balkonową z suszącym się melanżem kolorystyczno-garderobianym , który z reguły psuje cały efekt łazienki... Wstawka z luksferów to pomysł Szanownego Małżonka na dodanie światła pod skosy. Wyczytałam, że pustaki szklane są de' mode, tudzież pase.. Niech im będzie. Mnie się podoba. Kolorek jest taki...wodny :) Te szklane kostki to był nasz 'spontan"- pomysł podczas "kwadransu na zawiązanie tłuszczyku po obiedzie"  i wieczorny wypad do Casto :


DSC_7319.JPG


DSC_7317.JPG


 Na zakończenie jedno z moich ulubionych zajęć- projektowanie wizualizacji . Tym razem moja wizja ściany spiżarki pod schodami, o której pisałam. Drzwi będą miały ościeżnicę "biały dąb", natomiast samo skrzydło okleję zamówioną na wymiar naklejką stworzoną właśnie w tym celu. Naklejka jest w sepii, przedstawia wzór przestrzenny dający osobie stojącej w hallu wrażenie głębi:


wizualka___ciany_spi__arni.jpg


Po lewej stronie tej ściany z postarzanych cegieł będzie przebiegał dolny bieg schodów. Niestety nie możemy murować ścian spiżarki do momentu zakończenia montażu schodów. Zamówienie na paletę cegły poszło do cegielni. Cóż, będę musiała zaspokoić swojego niesfornego ducha murkiem w kuchni. Jak ja wytrzymam? Zaraz po wylaniu posadzek zrobimy finalny pomiar pod schody i dajemy zlecenie. Tyle, że wykonanie schodów zajmie - mówiąc slangiem przygranicznych cinkciarzy -"circa about" półtora miesiąca...


Właśnie.. schody. Przemaglowaliśmy dotychczas czterech stolarzy z okolicy. Pierwszy zaczął  rozmowę z 12 tysiącami na wyświetlaczu kalkulatora, ostatni zaproponował dziewięć patyków. Każdy z nich gwizdał pod nosem na widok rozległości naszej klatki schodowej. Chcecie mieć wygodne schody ze spocznikiem? Płaczcie i płaćcie! Mieszkamy chyba w najdroższym rejonie Polski, wszystko jest tu droższe, bo sąsiedzi po lewej zarabiają w Euro, a kolejni- ci o rzut kamieniem przez Bałtyk , płacą w Koronach równowartość 50 zł za kanapki w Mc'D...


Marzą nam się schody jesionowe pobielone jedną warstewką białej lakierobejcy tak , żeby widać było usłojenie drewna. Do tego zamiast tradycyjnych pionowych tralek, poziome relingi ze stalowych rurek zwieńczone drewnianym pochwytem. Tylko czy jest to rozwiązanie bezpieczne przy małych dzieciach o naturze szympansiątek?..


Ostatni rzemieślnik bardzo mi się spodobał- jest punktualny , spotkaliśmy się z nim już trzy razy, zawsze był na czas, a nawet wcześniej. Miał brudne ręce, więc rzeczywiście gonił do nas prosto z montażu. Wniosek- pracy się nie boi i ktoś mu tę pracę zleca :) Do tego jest sympatyczny ale w taki wzbudzający ufność, profesjonalny sposób, bez zbędnego bajerowania.  I wydaje się być sumienny  , próbkę pobielonej "na moją modłę" jesionowej deski przywiózł po dwóch dniach, z własnej i nieprzymuszonej woli. Mój kobiecy nos mówi mi, że coś z tego będzie. No i chłopak jest młody. Chce mu się chcieć. Jest prawie tak młody jak my ;) He he. 

 
 
tytuł: banalne dylematy blokersa, czyli jak tu mieszkać za dziurawymi drzwiami?
19.01.2011, 11:02
 

Kilka
dni temu złożyliśmy zamówienie na drzwi, zarówno te najważniejsze- wejściowe,
jak i te do pokoi. Realizacja ma potrwać około "8 tygodni złożonych z dni
roboczych"  ;) Hmm, ta nowa jednostka czasu bezsprzecznie zasługuje
na nagrodę Nobla. W kalendarzu Inwestora sformułowanie to oznacza ni mniej ni
więcej  : wyrobisz się spokojnie, a drzwi nie będzie nadal.


I teraz
przechodzę do fragmentu, którego wytrawni czytelnicy blogów nie znoszą, a
zaczynającego się od słów: "mój wybór padł na..." . Ostatnio
przeczytałam zabawne stwierdzenie, że gdyby zrewidować wszystkie prowadzone w
sieci dzienniki budowlane, i znalazłby się zaginiony spadkobierca autora tego
zdania, to na podstawie przepisów o prawie autorskim  byłby on dziś
milionerem, gdyż jest to najczęściej wklepywane w klawiaturę sformułowanie.


Dorzucę
więc  kilka grosików do tej autorskiej górki: MÓJ WYBÓR PADŁ NA... drzwi z
Włoszczowy . Właściwie od początku zakładaliśmy tego producenta, nie z jakiejś
szczególniej miłości czy sentymentu do jego wzornictwa, po prostu
zaprzyjaźniony dystrybutor stolarki jest handlowcem Stolbudu, a mamy u
niego ładne rabaty. Wszędzie te oszczędności :)


W drodze
do sklepu z drzwiami mieliśmy niezłomne postanowienie zamówienia modelu Sofia,
czyli drzwi z szerokimi poprzecznymi listwami poprzedzielanymi równie szerokimi belkami ze szkła bezpiecznego reflex. Są śliczne:


z8378609X_DZ_28_Sofia_STOLBUD_WLOSZCZOWA__klasa_B___Drzwi_z.jpg


Układ poziomych desek
bardzo pięknie kontynuowałby linie przetłoczeń na naszej uroczej alu-bramie
garażowej. Lecz na miejscu okazało się, że katalog swoje, a życie swoje.
 Przestraszyliśmy się tych masywnych przeszkleń. I nie mam tu na myśli
bezpieczeństwa antywłamaniowego, bowiem producent zapewnia, że szkło jest nie
do wybicia. Po prostu po latach mieszkania w blokowej norce , gdzie naszą
rodzinną prywatność przed wścibskimi spojrzeniami chronią masywne stalowe drzwi
z maleńkim oczkiem Judasza, przeraziła nas myśl o wystawieniu wnętrza naszej
twierdzy na widok publiczny. Za dnia szkło reflex bardzo pięknie z zewnątrz
odbija światło dając efekt lustra, podczas gdy domownicy widzą wszystko, co
dzieje się przed domem. Jednak sprawa komplikuje się gdy na dworze panują
egipskie ciemności ( a przy naszej "ulicy" nie ma nawet tekturowej atrapy
latarni- to miejsce zapomniane przez Boga i fotoradary ;) . Wówczas wszelkie światło
sączące się wewnątrz domu, nie wspominając nawet o pełnym zapaleniu lamp w
hallu, powoduje, że smażymy się w spojrzeniach przechodzących gapiów jak "rybki na patelni"... Mając głębokie przeświadczenie o swojej wyjątkowości, planując przyszłe życie lokalnych celebrytów, nie mogliśmy do tego dopuścić ;) Na
czoło Szanownego Męża wystąpiły niemal natychmiast niewidoczne kropelki rosy, którą
dostrzeże jedynie wprawne oko troskliwej żony. Widziałam , jak w głowie
przewija mu się taśma ze sobą w roli głównej, przechodzącego z salonu przez hall
na schody,  w samych tylko eleganckich majtach, gdy za płotem czają się
okoliczni mieszkańcy, z brudnymi wiernymi psami u stóp, błyskającymi soczewkami wilczych oczu, wsparci przerzedzonymi zębami o wypustki furtki i
pokładający się ze śmiechu na widok tej sceny z życia naszego domu. Obok leżą
porzucone w biegu rowery, przewrócone emaliowane kanki z przewożonym mlekiem
sączą spod pokrywek tę białą krowią ambrozję, lecz ich właściciele w
gumofilcach, zahipnotyzowani majtasami Szanownego Małża nie zważają na te
wyraźne straty w całodziennym udoju. Nie! Drzwi z dużym przeszkleniem odpadły definitywnie! 


Wprawdzie
właściciel sklepu próbował nas jeszcze przekonywać, że Ameryki nie odkryliśmy i
lustro weneckie ma takie właściwości fizyczne - "idzie się do tego
przyzwyczaić", jednak nie miał śmiałości podważyć tezy o atrakcyjności
społecznej "umajtowionych " pośladków  Szanownego Małża, co
sprawiło, że im dłużej nas przekonywał, tym bardziej Mąż był nieprzekonany.
Właściwie przyszło mi na myśl, że wyszłam za mąż za Kubusia Puchatka :) Fizis -
wypisz, wymaluj! Mentalność - podobna. Im bardziej Puchatek zagląda do domku
Prosiaczka, tym bardziej Prosiaczka w nim nie ma ... ;) I bez kudłatych skojarzeń, proszę! Kochany puchaty Miś.


 Naprędce
zdecydowaliśmy więc o zamówieniu drzwi CARO 2 . Stały na wystawie, więc
mogliśmy je sobie podotykać i się do nich przymierzyć. Wzór ten ma całkiem atrakcyjny
niespotykany splot , "poprzetykany" małymi okienkami ze wspomnianego
szkła bezpiecznego reflex. Szybki są na tyle małe, że dają poczucie intymności
, a równocześnie można sobie powyglądać, co się dzieje za ogrodzeniem, przy
bramie. Ułożenie tych szklanych otworów daje możliwość kontroli sytuacji za
drzwiami dla osoby dorosłej, a i małe dziecko ma swój "wizjer" na
świat, na wysokości młodego wzroku. Całość ubrana jest w bardzo estetyczne
wykonanie, łącznie z artystycznymi frezowaniami na linii "splotów",
co daje ciekawy efekt wypukłości. Zdecydowaliśmy się na drzwi w kolorze bazaltowo szarym, czyli RAL 7012. Będą wyglądały mniej więcej tak: 


caro_2_d.jpg


 Wybaczcie jakość obrazka, powiększonego z katalogu. Kolor również nie jest zbyt doskonały, przetransformowałam pełen kolor na czarno-biały. Ale wiadomo, o co c'mon :)


Nie jest to może top10 moich strzałów aranżacyjnych... Ba, My Lovely Apodictic Mother ( ciekawym zjawiskiem psychologicznym jest, że mówiąc coś 'dookoła" używam angielskiego, zamiast powszechnych polskich zdrobnień  ..)  twierdzi wręcz, że te drzwi to totalna porażka, że wcale a wcale do nas nie pasują i przywodzą jej na myśl jakieś przerażające ponure zamczysko... Hmm, Szanowny Mąż będzie zachwycony, może Mamusia będzie się bała nas odwiedzać ( żeby , w konwencji "mrocznego zamczyska" , nie napisać- "nawiedzać"  ;) Hi hi. 


"- Kochane Dzieci! Przyjechałam zobaczyć co u Was słychać !


- O! A ile Mamusia planuje zostać?


- Dopóki nie zacznę Wam działać na nerwy.


- Tak? To nawet butów Mamusia nie zdejmie?..."     :) 


Jak trudno pogodzić możliwości rynku i kieszeni z podszeptami zawsze pomocnej rodziny wie tylko ten, kto zbudował swój pierwszy dom. 


KOMENTARZE
Aneta
19.01.2011, 19:29
Tytuł:  Witam

Podglądam wasz/ nasz domek już od dawna. Dziękuje za wszelkie zdjęcia. Jak na razie posiadam tylko pozwolenie na budowę, która ma ruszyć koło maja więc zdjecia wnętrz Bażanta są miodem dla mojego serca. Bardziej moge sobie wyobrazić jak to bedzie wyglądać. Super domek ;-) Napisałabym jak wam zazdroszczę ale to nie ładnie, więc nie pisze. Pozdrawiam. Aneta.
20.01.2011, 15:58
Tytuł:  witam :)

dziękuję za miły komentarz :) Doskonale rozumiem Twoje emocje związane z oglądaniem realizacji Bażanta, przyznam, że wzruszył mnie Twój wpis, bo przypomniałam sobie siebie sprzed ponad roku, gdy z wypiekami na twarzy przeszukiwałam fora internetowe w nadziei, że znajdę zdjęcia tego projektu w budowie :) To takie niezrozumiałe uczucie, gdy oglądanie budynku na podstawie wybranego projektu daje tak wielką frajdę. Można sobie zrobić "spacer" po własnym domu ;) Ja zgromadziłam całkiem pokaźną kolekcję zdjęć Bażanta , z różnych części Polski. Jeden nawet odwiedziliśmy, ale o tym już pisałam. Mają one wspólny mianownik, ale jednak różnią się detalami. Twój dom będzie również inny niż wszystkie.I to jest właśnie wspaniałe w budowaniu, na bazie pomysłu powstaje coś unikatowego, tylko dla Ciebie i Twojej Rodziny. Ach.. Pozdrawiam i życzę szybkiego i łatwego spełnienia marzeń.
tytuł: budowanie a wojna płci
20.01.2011, 16:54
 

Odwiedziła mnie dziś Pewna Refleksja. A stało się to w
atmosferze ogólnego wzburzenia mojego organizmu, który nie wytrzymuje
psychicznych przeciążeń związanych z wiciem nowego gniazdka. Pomiędzy kolejnymi
obłokami pary z nozdrzy zadałam sobie pytanie ‘jakie emocje towarzyszą mi w naszej
prywatnej przeprawie przez sztukę budowania”? Odpowiedź pojawiła się błyskawicznie:
są to przeważnie emocje piekielne. W dużej mierze każde moje podejście do
tematu domu powoduje nadchodzącą, raz wcześniej, raz później, falę wściekłości.
Pieczenie spojówek, burza w arteriach, przeciążenie pompki. Dlaczego?... Otóż
dzieje się tak dlatego, że Szanowny Mąż… ma zgoła odmienne podejście do kwestii
związanych z Bażantem.


Przypomniałam sobie niedawno czytany artykuł mający na celu
wyjaśnienie różnic w sposobie, w jaki
mężczyźni i kobiety robią zakupy. Po chwili zastanowienia i przełożenia tej
treści na nasze domowe relacje , odnajduję szereg podobieństw między budowaniem
a shoppingiem.


Ja buduję sercem. Mąż buduje .. głową ;) Ja wszystko
przekładam na emocje, Szanowny Małż jest
zimny i opanowany. Początkowo zrzucałam to na karb jego doświadczenia
zawodowego, wszak nie pierwszego „bażanta” na tej Ziemi postawił i niejedno
widział. Można tu użyć porównania do wprawnego chirurga- gdyby targały nim uczucia, drżałyby mu ręce.
Musi być niewzruszoną skałą. I taki jest mój Mąż. Nieczuły na moje budowlane
rozterki. A na linii zetknięcia tych dwóch sprzecznych frontów, następuje burza…


Czuję się jak pewien łysy przykurczony staruszek, którego
Benny Hill paca z góry po główce przy każdej nadarzającej się okazji. Tak też
czyni mój ślubny Pan Wykonawca, za każdym razem gdy zbyt zachłannie rzucam się
w wir budowy domu. Chciałabym mieć poczucie bezpieczeństwa, czyli przeświadczenie,
że wszystko jest zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, z pewnym buforem
czasu. W zamian za to dostaję klapsa w czoło od opanowanego Małżonka , który
każdą moją próbę „wyskoku” do przodu kwituje stałym hasłem : „ nie panikuj”.
Dla niego budowanie to norma, zna harmonogram prac i wie, kiedy przychodzi na
co czas. Ale zbyt często , szczególnie w ostatnich tygodniach, gdy tempo prac
ruszyło lawinowo, pojawiają się sytuacje, w których każe mi podejmować decyzje
materiałowo-technologiczne ‘w biegu”. Tracę grunt pod nogami, bo nie przywykłam
do szybkiego podejmowania decyzji. Szczególnie TAKICH decyzji, na lata. Mam przez to poczucie utraty kontroli. Ja
muszę wszystko przemyśleć dziesięć razy, „przetrawić”, poszukać rozwiązań
alternatywnych , podejrzeć, jak to robią inni…


Podobnie jest w galerii handlowej. Kobieta idzie na zakupy
żeby pooglądać – ciuchy na wieszakach, ale też to, co noszą inne panie
przewijające się w sklepie ;) Musi produktu dotknąć, powąchać, przymierzyć
poznać cenę. Niezbędny jest też element porównania. Najczęściej potrzeba do tego
kilku butików, przez co polowanie staje się prawdziwie pełnym rytuałem, a jego
efekt tylko wtedy może dać stuprocentową satysfakcję. Dopiero wówczas Kobieta
wie, że dokonała jedynie słusznego zakupu i swoim wrodzonym sprytem wzbogaciła
gospodarstwo domowe, choćby tylko kupiła sobie nową sukienkę, jakich ma pełną
szafę ;)


Mężczyzna generalnie nie znosi zakupów, chyba, że ma w sobie
pierwiastek żeński. W odniesieniu do mojego podwórka nie ma to przełożenia.
Rozwiązanie dziesiątek testów „na płeć mózgu” da zawsze ten sam rezultat- mój
Mąż jest jaskiniowcem ;) Pierwotnie męski ze współczesnym szlifem. Cała ta
mistyfikacja ulega zdemaskowaniu właśnie na poziomie zakupów. Prawdziwą
przyjemność sprawia mu jedynie zdobywanie mięsa na stoisku w lokalnym sklepie
spożywczym tudzież zakup narzędzi budowlanych. Pozostałe aspekty zaopatrywania
domu są nie do zniesienia, powodują u
niego niepokojące somatyczne objawy. Szanowny Mąż wchodzi do sklepu w jednym,
znanym tylko sobie celu i za chwilę go opuszcza. Nie ma zupełnie potrzeby
porównania oferty. Zapoznaje się z ceną, mierzy. Jeśli oba parametry są do
zaakceptowania, akceptuje płatność wpisując pin przy kasie. Game over.


Próbowałam przenieść zasady mojego świata do realiów męskiej
‘krainy materiałów budowlanych”. Jakież było moje zdziwienie, że nie mogę
zapakować do samochodu palety wybranego klinkieru po uregulowaniu rachunku,
ponieważ muszę poczekać… przynajmniej 10 dni! Wiele produktów sprzedawcy (z
nieskrywanym zdziwieniem moim zdziwieniem) proponują mi zamawiać na podstawie wydruku w katalogu.. Nic już się nie magazynuje, wszystko ‘się
ściąga”. Handel w budownictwie polega dziś na wirtualnym pośrednictwie. Fakt,
to nie warzywniak…


Wracając do emocji- ta budowa wypala mnie zupełnie. Nie
potrafię zaakceptować nowych zasad gry, nie umiem się odnaleźć w takich
warunkach. Jestem znerwicowana i przez to wybuchowa. Niewzruszona mina Szanownego
Męża tylko podsyca mój gniew i poczucie ‘lotu na autopilocie”.


Dla niego budowa to żadna nowość, a dla mnie to NASZ DOM.
Czasami marzę , byśmy obydwoje byli zagubionymi w meandrach budowania „lajkonikami”,
którzy do poduszki, z okrągłymi od nowinek oczami , czytają Muratora ;) A tak- samotna
jestem w tym zagubieniu… Pozostaje mi.. zaufanie .


Dzisiejsze prace domowe stały pod znakiem "układania izolacji foliowej i styropianowej na gotowej instalacji hydraulicznej z uwzględnieniem dodania osprzętu ogrzewania podłogowego". Brzmi to jak tytuł poważnej pracy naukowej. W rzeczywistości- robota nie do wytrzymania dla wrażliwego ucha. Wszechogarniający pisk ciętych zębatą piłą białych płatów, wraz z towarzyszącym sztucznym śniegiem. Włos się jeży na rękach. Pan Wykonawca-Pan Inwestor osobiście rozłożył kanał doprowadzający powietrze z zewnątrz do kominka. Uprzednio wykonał otwór na wylot w ścianie domu. Nie ukrywał dziecięcego dzikiego szczęścia na buzi  rozbrykanego chłopczyka, gdy dokonywał tej demolki :) 


DSCN1871.JPG


DSCN1872.JPG


Jutro przyjedzie Pan Hydraulik i uzupełni misterne puzzle o rurki podłogówki. Będziemy gotowi na zalewanie :) Zaprzyjaźniony "posadzkarz"  przyjedzie skoro świt w sobotę. To idealny dzień na wykonanie podłogi, bez przestoju i tracenia dni roboczych . 


Ślepy pułap jest już oszlifowany i wymalowany na cacy śnieżnobiałą farbą. Na podłogę położymy jednak panele podłogowe, zamiast linoleum zwanego gumoleum. A to z prozaicznej przyczyny- panele kosztują 15 zł / m2, natomiast "goły Leon" ( tak mówi Tata) = 25 zł za takąż ilość. Nie wiem gdzie tu chińska ekonomia i matematyka, tak już jest ( a propos męskiego świata materiałów budowlanych). Zdecydowaliśmy więc o położeniu panela, raz, że efekt fajniejszy, przy przesuwaniu pudeł z gratami nie ulegną rozdarciu, jak guma ;) , nie trzeba tego kleić do podłoża, pianka pod panelami wyrówna ewentualne 'zadziory" płyty OSB. No i przede wszystkim będzie taniej. Początkowo namierzyliśmy takie ekonomiczne panele w Nomi, ale były ciemne i nie do końca mnie zachwycały... Wiem , wiem, jestem nienormalna, że na strychu chcę mieć "pierwyj sort dekoratorski" , nawet kiedy będę nań wchodzić dwa razy w roku. Ale szczęśliwie w Casto natknęliśmy się ( dosłownie wchodząc w deskę ekspozycyjną) na piękną jaśniutką podłogę w podobnej , niewiarygodnie radosnej cenie :) więc wkrótce będę się cieszyć całymi 35. metrami kwadratowymi gotowej graciarni w przestronnej jaśniutkiej desce :)) 


Jutro czeka nas wyprawa po płytki, a dokładnie po to,  by je zamówić... Dziś skrupulatnie wymierzyłam ściany obu łazienek i  podłogi pod gresy na parterze. Będzie na mnie, jeśli coś pomyliłam. Kocham domową odpowiedzialność! To takie fascynujące... ;)

 
 
tytuł: olimpijskie tempo hydraulików
21.01.2011, 15:22
 


Ależ się zmienia! Jeszcze wczoraj na kolanach układano
styropian, dziś już całą połać domowej posadzki pokryła srebrzysta warstwa
folii z siatką, na której Panowie Hydraulicy ochoczo rozwinęli wielgachne
szpule białych rurek o tajemniczej nazwie handlowej "pex". Dla
Szanownego Męża jest to cud nad cudami, wydaje mi się, że gdy tylko nie widzę
jego poczynań, klęka nad tymi zwojami i je głaszcze, przemawiając do nich
czule, tak jest tą dziwaczną konstrukcją zachwycony. Dla mnie , ignoranta
budowlanego,  cała ta misterna plątanina , która kosztowała kilka pięknych
sukienek i która w dodatku będzie zupełnie niewidoczna (!) , oznacza podobno
wielki komfort i raj dla stóp bez konieczności użycia raj-stóp ;) Bosą nogą
można będzie stąpać po połyskujących gresach, a odczucie ma być rodem z
piaszczystej plaży w środku sezonu...grzewczego. Nic to,  będę testować
:) 


 Sam proces układania tejże instalacji zasługuje , by się
pochylić nad nim chwilkę. Wygląda to bajecznie, gdyż harmonogram tej pracy
przypomina taśmę w fabryce, a wykonujący ją Panowie są sprawni jak małe
robociki. Wygląda to tak- jeden z panów toczy wielką białą szpulę, drugi- na
kolanach- rozwinięte fragmenty wygina zgodnie z rysunkiem siatki na srebrnej
folii, tworząc przy tym pętle. Trzeci z ekipy kroczy za tym całym doskonale
zorganizowanym pochodem z bardzo interesującym ustrojstwem w dłoni- czymś na kształt
"lasko-wózka", do którego przyczepiony jest magazynek plastikowych
"naboi" ( jak u Terminatora, hi hi ), które to Pan ów wstrzeliwuje
maszynką w styropian, przytwierdzając utworzone pętle do podłoża. Wygląda to
bardzo profesjonalnie i idzie jak z płatka. Tempo prac jest wręcz zdumiewające.
Ech, gdyby cała budowlanka szła tak gładko i czysto jak budowanie z Lego na
mięciutkim dywanie ... :)


 Efekt :


DSCN1882.JPG


Wszystko ułożone zostało zgodnie z naszymi wytycznymi, tzn. z
pominięciem zakresu podłogi, gdzie będą stały szafki kuchenne, co byśmy nie
mieli podgrzanych słoików z gołąbkami Pudliszki w naszych zapasach cargo ;)
 Zwoje w łazience w strefie suszenia prania zleciliśmy zagęścić, żeby
wzmocnić efekt ciepła, co też uczyniono. Będzie "piknie" !


Szanowny Mąż jest równie uradowany z postępu prac, być
 może uwierzył wreszcie, że całkiem realna jest wiosenna przeprowadzka ;)
Jutro lejemy podłogi i gdy stężeją ( podobno w czasie 14 dni) można zacząć
bawić się w okładziny. Czyli- jesteśmy na ostatniej prostej! tfu tfu, żeby nie
zapeszyć...


 Dziś Mąż zwrócił mi uwagę na pewien niedostrzegalny
szczegół- mianowicie na "trzeźwość na budowie". Rzeczywiście, mamy
chyba wyjątkowe szczęście do współpracowników i pracowników również, bowiem nie
mamy do czynienia z problemem pijaństwa, o którym wiele się czyta w
miesięcznikach budowlanych i na forach internetowych. Kurczę, rzeczywiście
chłopaki z ekip, z którymi mamy przyjemność obcować zawodowo, są młodzi ,
schludni i profesjonalnie trzeźwi :) A może wreszcie dojrzeliśmy do gospodarki
rynkowej i stereotyp podchmielonego majstra odszedł do lamusa?...


Kolejne ważne spotkanie na budowie w dniu dzisiejszym dotyczyło
instalacji alarmowej. Początkowo nie zakładaliśmy takiego udogodnienia, ale po
dłuższym zastanowieniu daliśmy się skusić. Szkopuł w tym, że mamy już piękne
gładziuchne tynki... Od czego jest jednak profesjonalista w swojej dziedzinie!
Szarmancki Pan Leon, człowiek w wieku najlepszym dla mężczyzny ;), taki , który
na widok kobiety przeprasza za swój roboczy kombinezon, choć jest bardzo
eleganckim roboczym kombinezonem ;), wie jak zaradzić nagłemu przebłyskowi
mądrości Inwestora. Instalację ułożymy na zewnątrz, po murach, przed wykonaniem
elewacji. W środku trzeba będzie ciut powiercić na czujki, ale to bez większych
szkód w otynkowaniu. Czekamy na wycenę całego okablowania. Codzień człowiek
uczy się czegoś nowego. Czy wiecie na przykład, że jakiś genialny facet
wymyślił czujniki alarmowe dostosowane do zwierząt domowych tzw.
"pet'y"?!  Pozwalają one na pełne aktywowanie ochrony
antywłamaniowej domu z uwzględnieniem natury domowych sierściuchów i ich
upodobania do skoków na miękkie sofy i łóżka. Hmm, jednak , podsumowując moje
dzisiejsze obserwacje podczas sprytnie zorganizowanej pracy przy podłogówce,
muszę przyznać , że męski świat nie jest pozbawiony logiki.. :) Miewają też
Panowie całkiem konstruktywne pomysły, jak choćby ten alarm. A to wszystko dla
nas, drogie Panie , żebyśmy były bezpieczne z naszym potomstwem pod skrzydłami
! :)))


P.S. I znów wyszłam na wariatkę, gdy tupiąc nogami wymusiłam na
Szanownym , by przełożył rury idące do grzejnika w naszej sypialni. Zupełnie
nieświadomy powagi sytuacji, Pan Hydraulik ułożył je dokładnie w linii naszego
łóżka, a dokładnie po prostej , przez którą przełożymy nasze cenne krzyże.
Wszak to nie do pomyślenia! Zagroziłam, że będę spała gdzie indziej, i był to
argument trafiony- dopóki jeszcze nie jestem taka ostatnia i taka stara- Mąż
uległ grzesznej pokusie goszczenia mnie w łóżku i przekazał hydraulikowi moje
obawy,  łącznie z kompendium wiedzy o teorii Feng Shui, na co hydraulik
wzruszył tylko ramionami i przesunął czerwone rurki poza obrys łóżka.
Domniemam, że przy okazji panowie mieli niezły ubaw z moich szarlatańskich
koncepcji o szkodliwości spania na arteriach wodnych. Dostałam tylko szczątkową
relację z tych branżowych konwersacji między obydwoma panami, a brzmiało to
tak: "zrobił jak kazałaś. zapytał tylko, co by było, gdybyśmy zdecydowali
się na ogrzewanie podłogowe w sypialni..? Hę..? "


Efekt
wieczornego foto- safari  :


( Mąż
zabrał się za zdjęcia swoim pięknym profesjonalnym sprzętem, gdyż stwierdził,
że nie może już patrzeć na moje "żenujące fotki" spreparowane noszonym w torebce
kompaktem.. Tyle, że ja mam swój sprytny aparacik zawsze w pogotowiu, a on na
swoją walizkę paparazzi  potrzebuje trzyosiowej przyczepy.. Fakt faktem- moje dzieła fałszują rzeczywistość, przedstawiając klaustrofobiczne klitki, podczas gdy w jego soczewce zamieniają się w przestronne salony :))  


salon z widokiem na kuchnię: 



undefined



 hall:


DSC_7414.JPG


wszystkie drogi prowadzą do Rzymu:


DSC_7418.JPG


górna łazienka:


DSC_7425.JPG


DSC_7426.JPG


dolna łazienka:


DSC_7413.JPG


 

KOMENTARZE
12.02.2011, 19:39
Tytuł:  Patrzę i mało widzę...

Uszanowanie! Na zdjęciach próbuję podejrzeć, jaki wybudowali Państwo komin do kominka... Stąd też moje pytanie, czy jest to ten sam Schiedel, który mamy w projekcie, czy też coś innego? Wydaje mi się, że wprowadzili Państwo pewną zmianę, z której i ja bym chętnie skorzystał. Jeśli to możliwe, proszę też zdradzić, ile - oprócz kanału dymowego - jest w rzeczonym kominie kanałów wentylacyjnych?
 POPRZEDNIA
[1]   ...   [11]   [12]   [13]   STRONA 14   [15]   [16]   [17]   ...   [20]
NASTĘPNA 
Załóż bloga | Zaloguj się | Strona główna | BLOGI | Projekty domów | Pomoc | Regulamin | Polityka cookies | Kontakt
Sprzedaż projektów domów - Dom Dla Ciebie
Copyrights 2008-2009 © Archeco Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
X

Serwis jagodzianka.mojdomdlaciebie.pl korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika (w szczególności z wykorzystaniem plików cookies). Zgoda wyrażona na korzystanie z tych technologii przez jagodzianka.mojdomdlaciebie.pl lub podmioty trzecie w celach związanych ze świadczeniem usług drogą elektroniczną może w każdym momencie zostać zmodyfikowana lub odwołana w ustawieniach przeglądarki. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka dotycząca cookies

AKCEPTUJĘ