autor:
nazwa/adres bloga:
data utworzenia:
2010-04-23
blog czytało: 1207169
wpisów: 98
komentarzy: 122
budynek:
wolnostojący, parterowy z poddaszem użytkowym bez piwnicy, garaż: 1-st. bok
technologia
technologia murowana bloczki gazobetonowe
miejsce budowy:
zachodniopomorskie
|
|
Co może robić mieszkaniec Wybrzeża w pierwszy prawdziwie wiosenny weekend, kiedy za oknem świeci piękna słoneczna lampa, rozmowy ptaków są ożywione, a temperatura pozwala biegać w "ti-szercie" ? Otóż zazwyczaj w takim dniu jechaliśmy 10 km za miasto, na plażę, pospacerować. Lecz w tym roku bez żalu zamieniliśmy pachnącą wiatrem morską aurę na przesiąknięte zapachem farb, klejów i drewna wnętrza domu :) Chcemy w nim być w każdej wolnej chwili, chcemy przykręcać, dokręcać, przecierać, docinać, przywieszać... ! Chorobliwe? Nie! To się nazywa miłość! ;) Sobota była więc dla mnie dniem prac malarsko- dekoratorskich, podczas gdy Szanowny Mąż wykonywał prace, o których nie mam bladego pojęcia, czyli montował oświetlenie oraz armaturę łazienkową. Moje przemalowywanie tapety uwieczniłam na zdjęciu. Fiolet- intruz pokryty został ślicznym niebieskim wywodzącym się z szarości. Oklejanie pasków żółtą taśmą było prawdziwie irytujące, ale efekt pracy bardzo mnie zadowolił. Jest lekko i optymistycznie. Czytelnikom, którzy nie do końca rozumieją, dlaczego przemalowuję ledwie położoną tapetę, wyjaśniam: już w chwili zamawiania jej w sklepie www miałam taki zamiar, kupiłam dwie rolki tapety z tej samej kolekcji, do obu "lustrzanych" pokoi dziecięcych. Jako że jedna z rolek była w czerwone pasy, co mi odpowiadało ( tapeta jest w pokoju malinowym i nie zamierzam jej zmieniać :) ) , natomiast niedostępna była tapeta w identyczne, acz NIEBIESKIE pasy, postanowiłam zakupić fiolet i go przemalować :) Tylko po to, by w obu pokojach była taka sama tapeta na ściance kolankowej. Lekkie zamieszanie, ale efekt osiągnęłam zamierzony. etap prac malarskich: ...i po malowaniu, paski jak z fabryki ;) Nic się nie odkleiło, nie wypaczyło, nie napuchło. Trzeba tylko pamiętać o dobrej farbie lateksowej i nie moczyć tapety zbyt grubą warstwą. Córka już testuje łóżko, jak na razie w ciągu dnia. Sprawdza, czy na dolnym materacu zmieści się jej przyjaciółka ;)
lampy zostały zawieszone, większa lustrzano - szklana kula jest żyrandolem, druga to kula disco, która ma swoje zasilanie z transformatorem ukryte w suficie i wyżej- w podłodze ślepego pułapu, a całość jest doprowadzona do włącznika światła przy drzwiach pokoju. W efekcie jeden z klawiszy będzie włączał lampę, a drugi klawisz aktywuje kulę. Kula ma wbudowane kolorowe diody led i silniczek, który obraca ją wokół osi. Efekt- feeria kolorowych plamek na suficie. Marzenie małej dziewczynki :)
etapami zwozimy graty, co wyjazd targamy coś do auta. pojechały już pierwsze lalki i klocki :) Nasza sypialnia również ozdobiona została upolowanym w Obi żyrandolem. Udało mi się kupić go taniej, gdyż był przykurzonym ostatnim egzemplarzem z ekspozycji. Wpadł mi w oko, bowiem doskonale pasuje do "skórzanej" tapety, zarówno kształtem jak i fakturą i kolorem abażurów. Mąż wykonał również wspaniałą robotę pt. pierwsze czyszczenie totalnie zabrudzonej szyby kominkowej. Muszę przyznać , że wyśmienicie się spisał, szyba jest jak nowa. Wieczorem, po ciężkim dniu, zapaliliśmy drewno w kominku i znów języki ognia cieszyły oko. Wspaniała chwila! I zbliżenie na płytki wokół kominka czyli powycierana glazura LOFT :
Oczywiście całość będzie jeszcze "obrobiona" jakimiś tajemniczymi masami i pomalowana, tak żeby krawędzie były szare i piękne. Tak obiecuje Pan Wykonawca :)
Zastanawiałam się , jak zachęcająco zatytułować dzisiejszy wpis. I odkryłam, że język polski jest straszliwie pejoratywny. Słowo 'schody' nie kojarzy nam się z czymś co przybliża,pomaga, ułatwia dotarcie wyżej. Są dla nas synonimem problemów. Podobnie jest z wieloma innymi powiedzeniami, żeby nie wspomnieć o szeroko dyskutowanym traktowaniu psów w ojczystym języku- wszystkie sformułowania powszechnie wypowiadane z użyciem nazwy naszych Braci Mniejszych wyrażają ludzką podłość- zabiję jak...psa, zatłukę... , nie dla psa kiełbasa.. Ech, cóż będę pisać. Negatywny z nas naród... Tymczasem mam bardzo pozytywne newsy. Moja babska intuicja podpowiedziała mi wybór "schodziarza" i nie zawiodła mnie. Pan Dawid okazał się być bardzo sumiennym fachowcem. Wykonał nam schody dwa tygodnie przed umówionym terminem, zmontował je w jeden dzień. Są piękne i w całości odzwierciedlają moje wyobrażenie. Ani na moment nie mieliśmy problemu z tym wykonawcą. Co ciekawe, nie jest to człowiek z polecenia, tylko 'z Google'a', wybrany na "ryzyk-fizyk". Chyba dopisuje nam szczęście :) Tfu, tfu, żeby nie zapeszyć. A tak wygląda nasze śliczne , nieprzekombinowane i bardzo ważne narzędzie docierania na poddasze :) Ach! zupełnie inna jakość życia na budowie! Up & down. Ile tylko dusza zapragnie!
Poziome relingi ładnie wpisują się w tło płytek w prążek, tych z górnej łazienki :) W wangach , nie do końca widać to na zdjęciach, wywiercone są co drugi stopień otwory, z których wystają kabelki do przyłączenia oczek led, jakie mają oświetlać biegi. Początkowo zamierzaliśmy umieścić ledowe taśmy pod stopnicami, czyli wzdłuż każdego stopnia , ale Stolarz namówił nas na tradycyjne rozwiązanie w policzkach, jako bardziej wygodne ( oświetlenie boczne ma mniej wyłuskiwać ewentualne zabrudzenia na schodach niż bezwzględne światło spod nosków stopni). Dziś oczywiście schody są już hojnie oklejone pianką pod panele podłogowe, na to położony jest gruby karton pozostały po montażu mebli dziecięcych ( ot i recykling!) , wszystko zaś przyklejone jest po obrysie specjalną niebieską taśmą, która nie pozostawia śladów kleju. A wszystko po to, by trepy Panów Budowlanych nie wybruździły zarysowań nanoszonym z zewnątrz piachem. Materiał użyty na schody to jesion. Zdecydowaliśmy się na ten gatunek drewna, gdyż był jaśniejszy od buku, ale niestety droższy. Surowe drewno zostało przeciągnięte jedną warstwą białej bejcy półmat. Właśnie przez tę jedną warstwę urządziłam Panu Dawidowi 'konkurs dla uważnych', bowiem musiał przebierać deski i używać jedynie tych o jak najmniejszej liczbie ciemnych przebarwień. Pod pełny kolor bejcy stosuje się deski "jak leci", ale do nas Stolarz musiał je selekcjonować. Jaki był komentarz Szanownego po skończonym montażu, gdy wsparci o ścianę podziwialiśmy w milczeniu efekt finalny, a Pan Stolarz , równie cichutko, śledził wyraz naszych oczu i czekał na opinię inwestorów? Otóż Mąż powiedział: "No, ładne są. Takie... niedorobione." ... Stolarz zdębiał! Na szczęście wyprostowałam sytuację, przecież dokładnie takie schody zamawiałam. Właściwie marzyły mi się takie zupełnie "shabby", całkowicie białe, z przetarciami do gołego drewna na krawędziach, tak jakby były wytarte od chodzenia nimi od pokoleń.. Jednak Szanowny nie zgodził się na takie rozwiązanie, a i Pan Dawid nie zrozumiał, dlaczego ktoś chciałby zamówić schody w regularnej cenie o wyglądzie starych łachów .. ;) Zaproponował nawet w swojej rzemieślniczej szczerości, że mógłby mi takie przywieźć z jakiegoś demontażu :)) Jakie są moje wrażenia po założeniu schodów? Po pierwsze- jest to wygodny rodzaj schodów, więc Pani Architekt spisała się na piątkę. Widziałam już sporo domków podobnej wielkości, jakie stawiał Szanowny Mąż, i nigdzie nie przewidziano tak wygodnej klatki schodowej. Pomimo, że bez schodów sprawia ona wrażenie ogromnej ( wręcz niepotrzebnie rozbudowanej), to po zainstalowaniu schodów wcale taką nie jest. Schody nie są wcale rozłożyste czy nieproporcjonalnie do wielkości domu -okazałe, są za to wystarczająco duże, żeby swobodnie się poruszać między kondygnacjami. Można tu użyć słowa- optymalne. Nie za ciasne, nie za bardzo "rozbuchane". Są super. No i jeszcze ich usytuowanie! Całkowicie na wprost drzwi wejściowych, na końcu hallu. To urzeczywistnienie moich amerykańskich marzeń! Już widzę Córkę w pięknej lejącej się sukni schodzącą ze swojego pokoju , z orchideą na nadgarstku, gdy w drzwiach stoją: Szanowny Tata wraz z jej partnerem na bal absolwentów ;) Obaj panowie wzdychają z zachwytu nad pięknem tego zjawiska. Hmmm, chyba widziałam zbyt dużo seriali o licealistach zza Oceanu... ;) Ale Bażant stwarza takie filmowe możliwości! Pozostaje nam wymurować spiżarkę pod schodami. Obawiam się, czy przy zastosowanej przez Pana Dawida szerokości dolnego biegu uda nam się wcisnąć zamówione drzwi z ościeżnicą obwiedniową... A drzwi są już na budowie, ale o tym chwilę później.
Poniżej przedstawiam galerię naszych młodziutkich i wciąż dopieszczanych wnętrz. Postaram się powściągnąć od przydługiego przynudzania, prezentuję same fotosy :) przyklejony i wycięty pod gniazda fartuch kuchenny, powyżej płytek oszczędnościowa wersja mojego Męża, czyli "po co malować ścianę tam, gdzie będą wisiały szafki". efekt : łaty ... :)
brakuje jeszcze parapetu, czekamy na pomarańczową płytkę, którą domówilśmy. podłoga w kuchni wyłożona jest gresem 60x60 , Nowa Gala, odcień CN 01. Oj będziemy klęli na ten jasny lustrzany bezkres, na którym widać każde ziarnko piasku...
ściana kominka, kolor Szarość Granitu Dulux'a. wokół wkładu wykleiliśmy rodzaj ramy z płytki metalizowanej o dużo mówiącej nazwie handlowej LOFT. I takaż jest ta okładzina, bardzo industrialna, przetarta, mieniąca się jak młotkowana blacha. niestety, zdjęcie nie oddaje jej uroku. postaram się zrobić zdjęcie-zbliżenie na fakturę tej glazury. szyba kominka, nie myta ani razu (!) od dnia montażu, wygląda dziś koszmarnie. na środku wytarte jest szmatką okienko, żeby widać było ogień.. przypomina mi to jeden z programów tv "Drogówka", gdy Pan Policjant , który zatrzymał oblodzony samochód z wypolerowaną dziurką w oszronionej szybie na wysokości kierownicy, zapytał kierowcę : Czy może mi Pan wytłumaczyć , dlaczego porusza się Pan po drodze publicznej pojazdem typu IGLO ?... Ha ha :) Nasze kominkowe "iglo" powstało z powodu palenia brykietem. Do chwili gdy używaliśmy samego drewna, było ok. brykiet musi być czymś klejony, bo gdy został załadowany do kominka, zaraz okopcił nam szybę jakąś smolistą mazią...
zafugowana dolna łazienka, gotowa do białego montażu. zgromadziliśmy już wszystko- brodzik, kabinę, wc i umywalkę, baterie. wystarczy je założyć .
nasza sypialnia na poddaszu. ściana drzwi to Słodka Papryka z palety Śnieżka-Barwy Natury. Bardzo ładny odcień, coś pomiędzy czerwienią a pomarańczem. Nie miałam pomysłu na aranżację naszego pokoju, więc pomyślałam że na początek erotyczne akcenty aksamitnego burgunda będą odpowiednie. Na ścianie za wezgłowiem łóżka zastosowaliśmy tapetę SKIN kupioną w sklepie internetowym. Fantastycznie imituje skórzaną powierzchnię z pikowanych poduszek. Dokładnie jak w izolatce dla spętanych kaftanikiem wiązanym na pleckach ;) W sztucznym świetle wydobywa się z niej niewidoczny w dzień blask perłowych skrzących drobinek. Bardzo fajne oszustwo dla wzroku :) Ślepy pułap - azyl Szanownego Męża. Wyłożony panelami, obwiedziony listwami przypodłogowymi. nawet obudowy kanałów dgp zostały estetycznie opakowane, tworząc coś w rodzaju podestów :
Panowie Budowlani twierdzą nawet, że nasz strych nadaje się na całkiem przyzwoity pokój. Ale wiadomo, mężczyznom niewiele potrzeba do życia ;)
Poddasze poddaszem, tymczasem na parterze panuje jesień średniowiecza. w sypialni od strony ogrodu właśnie wykonaliśmy drugą ściankę , zakrywając otynkowaną ścianę działową z kotłownią konstrukcją z profili i g-k. Środek uzupełniliśmy wełną 8 cm. A wszystko dlatego, że zupełnie zapomnieliśmy o wygłuszeniu tego pokoju.. A przecież podczas wizytacji w Bażancie na Wybrzeżu, jego właściciel ostrzegł nas o takiej konieczności.. Przypomnieliśmy sobie o tej życzliwej radzie po odpaleniu pieca i całej instalacji zasilającej dom w ciepło, gdy zaczęło wyraźnie bulgać za ścianą...W dzień było to niezauważalne, ale spać się tam raczej nie dało, szczególnie na głuchej wsi, gdzie jest tak cicho, że aż bębenki w uszach kłują. Heh, gapy z nas! A można było izolować od strony garażu, bez odejmowania cennych centymetrów powierzchni pokoju. Szanowny westchnął tylko i rzekł: fajnie by było zrobić wewnątrz kotłowni drugą ściankę z dylatacją od tej ściany nośnej, wymurowałbym z bloczków 12 wewnętrzną ściankę i dopiero na niej oparłbym instalację. Jako głosi przysłowie: mądry Polak po szkodzie. I jeszcze drugie powiedzenie: teraz to musztarda po obiedzie :)
Gość 22.03.2012, 22:03
Tytuł: pomaranczowe plytki w kuchni
Witam, jakiej firmy sa plytki na pasie roboczym w kuchni. bardzo ladne, Gość 07.10.2013, 23:54
Tytuł: płytki w kuchni
prosze zrób foto i wyślij mi na maila całej kuchni jackross@wp.pl Nie mogłam się zdyscyplinować i zabrać za galerię zdjęć. Dodawanie ich, zmniejszanie, wyszukiwanie jest tak męczące... Budowa wysysa z nas ostatnie soki. Każdego dnia wydajemy średnią krajową ( albo i więcej) na różnego rodzaju elementy wykończeniowe. Śmiać mi się chce z siebie sprzed kilku miesięcy, tak pieczołowicie dobierającą każdą "pierdołę" w dokładnym odcieniu, ton w ton :) Dziś jest już mi 'wsio rawno', byle tylko zamieszkać! Aż żal ściska serce, gdy po dniu spędzonym w Bażancie musimy wracać na nasze dotychczasowe 37 metrów w bloku. To nawet nie jest bażanci salon z kuchnią ! Nie wspominając o reszcie powierzchni domu. Kurczę, mam wielką nadzieję, że wygrzebiemy się z przeprowadzką do Wielkiej Nocy. Tymczasem robimy wszystko , co się da, a nawet na wyrost, co nie umyka uwadze i wzbudza pomruki niezadowolenia Panów Budowlanych, którzy zmuszeni są bardziej uważać . Zgodnie z planem złożyliśmy dwa zestawy mebli w pokojach Dzieci. Wybrałam identyczne meble, ustawione na ścianie dzielącej oba pokoje, jeden w odcieniu pistacji, drugi- pomarańczowy. Córka wybrała sobie pokój od strony frontu domu ( czyli ten dalej od schodów) , a jako że jeszcze nie wyrosła z różowości , postawiłyśmy na odważny aranż w stylu jej ukochanego Bollywood :) Właściwie oba pokoje są gotowe do zamieszkania, zostały drobne poprawki. Łóżek nie zdecydowaliśmy się składać, zostały póki co w paczkach. Troszkę jednak jest jeszcze tego kurzu z gipsu.. W pokoju córki planuję...przemalować tapetę. Kupiłam dwie rolki w podobnym wzorze, jedną w czerwieni ( do pokoju malinowego), drugą w odcieniu fioletu ( do jagodowego). I właśnie ten fioletowy nie do końca mi 'leży", stąd decyzja, że w najbliższą sobotę, gdy klej pod tapetą stężeje, okleję pionowe pasy żółtą papierową taśmą, i to co jest dziś fiołkowe, zamienię na piękny nasycony granat. Jest to związane z moją koncepcją kolorystyczną, ale cóż będę się rozpisywać- gdy dokończę aranżację, wstawię gotowe zdjęcie. Dziś wygląda to tak:
A tak wygląda katalogowe zdjęcie mebelków. Jest to system młodzieżowy o wdzięcznej nazwie NEMO, całkiem przyzwoity i estetyczny zestaw. Udało mi się kupić całość przez sklep internetowy, wprawdzie z duszą na ramieniu- co przyjedzie, w jakim stanie i czy wogóle ;), ale cała transakcja przebiegła bez zarzutu, a ja mam w kieszeni 2,5 tys zł (!) - to różnica w cenie takich dwóch kompletów, gdybym zamówiła je w sieci meblowej na literkę "A". Czyli jednak warto poszukać i kupić w e-sklepie... Korzyści są bardzo wymierne :)
Jak widać producent postawił na "sen wariata" i zrobił szalone zestawienie fuksji z oranżem :) Moja wersja jest bardziej grzeczna, uspokojona szarościami, jakie spowiły cały dom. Jednak jest to u nas wersja początkowa i muszę się liczyć, że prędzej czy później stado rozszalałych barwnych zabawek zamieni moją wystudiowaną wizję powściągliwego pokoiku Młodej Damy w tęczowe safari. Życie :) A to pokój malinowy :
tapeta w pionowe pasy pięknie podnosi optycznie czapę dachu
biurka ustawiłam przy oknie, na ścianie działowej. Mąż upierał się, żeby stały równolegle do okna, ale stara chińska mądrość mówi, że nie powinno się siedzieć plecami do drzwi.. Ja unikam takich sytuacji instynktownie, w domu, w biurze, czy w restauracji. Szanowny kpi sobie z takich teorii, pomarudził więc pod nosem lecz przystał na moje rozwiązanie :) I znów zdjęcie z katalogu. System Nemo przyciągnął moją uwagę przez rozwiązanie .. łóżka :) Nadal chyba pokutuje we mnie myślenie blokersa z ciasnej norki , który z racji natury swojego lokum, musi kochać meble kompaktowe lub te typu 'cztery-w- jednym' , bowiem gdy zobaczyłam łożko, spod którego wysuwa się kolejne takie samo - byłam już totalnie "kupiona". Oczyma wyobraźni widziałam już śpiące u Dzieciny koleżanki "w trybie weekendowym" i wiedziałam, że musimy kupić ten zestaw :)
Wczorajszy dzień zapisze się złotymi zgłoskami na kartach naszego dziennika budowy. Nastąpił bowiem długo oczekiwany start pieca w kotłowni. Dziś już wiem, dlaczego całe to ustrojstwo kosztowało taką masę złotówek. Kiedy zaświecił się elektroniczny panel, a piec pobrał pierwszą dozę pokarmu ;) w postaci brunatnego pelletu, aż wzdrygnęłam się na dźwięk dozowania opalu przez ślimak. Niedługo później dowiedziałam się od Męża, że to najpiękniejsza muzyka dla jego uszu i chrupotu pelletu we własnym piecu nie da się z niczym innym porównać. Hmmm. Gdy cała ta aparatura poszła w ruch pod czujnym okiem Pana Hydraulika- autora tejże instalacji, i gdy we wszystkie rurki, wężyki i kolanka tchnęło życiem , ciepła woda niczym gorąca krew jęła krążyć w całym układzie. Za moment grzejniki w domu stały się cieplutkie!Na bazie wczorajszych doświadczeń składam więc oficjalny hołd Mężczyznom. Sama bym tego nie wymyśliła :) Piec działa więc bez zarzutu. Szanowny pęka z dumy i z radości, jakby właśnie kupił sobie Ferrari. Cieszy się , że piec jest w pełni automatyczny i nie będzie musiał biegać do kotłowni codziennie o 5 rano, żeby dorzucić opału, jak to się dzieje przy popularnych "śmieciuchach". Dodatkowo bardzo "na plus" zaskoczył nas serwis Heiztechnik'a. Od instalatorów dowiedzieliśmy się, że przy zakupie pieca popularnych producentów, musimy się liczyć z dodatkowym wydatkiem rzędu 300-500 zł za przyjazd Serwisanta do pierwszego uruchomienia. Natomiast w Heiztechnik'u odbywa się to telefonicznie na zasadzie "gorącej linii" z pracownikiem serwisu. Mąż wisiał na słuchawce kilkukrotnie i każda jego wątpliwość została wyjaśniona konkretnie, z cierpliwością i wyczerpująco. Tak trzymać! Dziś skoro świt temperatura w domu wynosiła 16 st. C przy dwóch odkręconych kaloryferach, tych w dolnej sypialni i w gabinecie. Są to pomieszczenia najbardziej niedosuszone, nie nadające się do "obróbki". Uruchomienie pieca pomoże nam błyskawicznie wysuszyć te pokoje. Tymczasem prace koncentrują się na poddaszu. Takie mamy założenie, żeby schodzić z góry na dół. Gdy zamkniemy już wykończeniówkę w strefie sypialni, będziemy mogli powoli kręcić meble i..rozważać przeprowadzkę :) W nadchodzący wtorek ma przyjechać stolarz ze schodami. Już za kilka dni przemieszczanie się na górę będzie czystą przyjemnością. Najbardziej ucieszy się pies, który dotychczas stał cierpliwie pod drabiną, zadzierając mądrą główkę w poszukiwaniu buszującej po poddaszu pańci . Góra jest więc wymalowana, w pokojach dzieci położyliśmy panele. W dużej łazience szlifujemy sufit pod malowanie. Przyjechały fugi i niedługo zostaną rozprowadzone. Wszystko nabiera rumieńców w ogromnym tempie i już jest domem, a nie tylko go przypomina. W dolnej łazience wszystko jest już zrobione, zafugowane, wymalowane. Wystarczy wstawić brodzik, kabinę, powiesić wc i umywalkę z baterią. Phii, bułka z masłem ;) Tyle tylko, że wciąż nie ma oczyszczalni... Żeby jednak nie wszystko szło jak z płatka, przy okazji planowanego rychło montażu schodów, pojawiły się ... 'schody'. Spiżarkę zaplanowałam bowiem wymurować z cegły Rustika, tej samej, która zdobi kuchnę. Do tego celu powstał nawet fundament na klatce schodowej. Tyle tylko, że aby Pan Stolarz mógł zmontować schody, potrzebna jest gotowa posadzka , w naszym przypadku- z gresów. Tylko jak ułożyć gresy pod schody, gdy do końca nie wiemy, gdzie będzie stała ścianka spiżarki? Mieliśmy ją wymurować po skończonym montażu schodów, żeby się do nich "wpasować". Tak więc do którego momentu ułożyć gres? Stanęło na tym, że płyty gresowe układamy na całości klatki schodowej, zakrywając fundament, a klinkier wymurujemy na gresie. Nie będzie tego dużo, a gres jest twardy. Aż się boję, jak to wszystko wyjdzie, czy uda nam się z tego "schodowego wpasowywania się " wybrnąć obronną ręką. Gresy są też ułożone na połowie powierzchni parteru. Zgodnie z moim założeniem jest to posadzka jednolita w strefie dziennej , czyli obejmuje hall wejściowy aż po schody, salon, kuchnię i mały hall w "strefie ciszy" ( przedsionek przy dolnej łazience) . Mocno połyskująca, jasna posadzka powinna optycznie powiększyć przestrzeń. Wybrany przez nas gres ma ładny ciepły odcień i pięknie ogrzewa chłodne szarości ścian. Roboczo nazwałam uzyskany efekt "mgłą na plaży", gdyż gres jest jasno piaskowy, a zastosowana farba to "zima mglista" z Nobiles'a, lateksowa farba z linii "Pory roku". Nota bene, to świetna farba. I nie mówię tu o odcieniu, bo każdy ma swój gust, mnie akurat te srebrzyste tony odpowiadają bardzo, natomiast farba jest świetna jako produkt- doskonale kryje już po jednym malowaniu, malowanie na dwie tury nie pozostawia żadnych widocznych pasów, mazów i łączeń. Panowie Budowlani bardzo chwalą tę farbę, twierdząc, że pracuje się na niej lepiej niż na Tikkurilli z mieszalnika. Nadchodzący weekend mamy zamiar poświęcić na złożenie mebelków w pokojach Dzieci. Jest tego sporo i bardzo przeszkadzają stojąc w paczkach w salonie. Dziś chłopaki mieli wrzucić wszystkie kartony na poddasze, a jako że na górze już się nie kurzy, można swobodnie montować. Szanowny stwierdził bowiem, że musi to zrobić planowo, dzień po dniu, bo jeśli wszystko zostawi sobie na raz ( szafy garderobiane, ogromną kuchnię, łóżka etc) to odpadną mu ręce. Słuszna uwaga! A tak, powolutku i do brzegu.
ARCHIWUM WPISÓW |
Serwis jagodzianka.mojdomdlaciebie.pl korzysta z technologii przechowującej i uzyskującej dostęp do informacji w urządzeniu końcowym użytkownika (w szczególności z wykorzystaniem plików cookies). Zgoda wyrażona na korzystanie z tych technologii przez jagodzianka.mojdomdlaciebie.pl lub podmioty trzecie w celach związanych ze świadczeniem usług drogą elektroniczną może w każdym momencie zostać zmodyfikowana lub odwołana w ustawieniach przeglądarki. Więcej informacji znajdą Państwo w zakładce Polityka dotycząca cookies